niedziela, 15 marca 2015

ZWIERZĘTA DUŻE I MAŁE W POLSKIM ŚWIECIE MODY



Zacznijmy od naszej wspaniałej projektantki Ewy Minge. Patrząc na jej coraz to ciekawsze zdjęcia  nasuwa się pytanie:
 Czy to Ewa Minge czy może już Ewa Kot Minge.
Wracając do lat świetności wyglądu naszej projektantki, była kobietą o bardzo subtelnej urodzie, lecz dzisiaj wygląda jak Garfield z tą różnicą, że po przejściach i z roku na rok coraz bardziej przypomina sławną i chyba już chorą na głowę kobietę kot.

W kolejnej odsłonie głośna i niby spektakularna zmiana wizerunku Ewy Minge bardziej przypomina spuchniętego samuraja niż kobietę w średnim wieku z tak sporym dorobkiem twórczym. Tej jednej rzeczy nie rozumiem. Skoro Ewa Minge jest w stanie ubierać i stylizować innych sama wpada w stan bardzo niskiej samooceny, która prowadzi do wynaturzeń jej wizerunku. Powoli zaczynam się jej bać, gdyż staje się potworna i to właśnie określenie nie będzie żadnym nadużyciem.



Są również kobiety, które lubują się w morskich zwierzątkach  i bardziej warszawska syrenka przypomina kobietę aniżeli nasze wspaniałe panie po korektach. Czasami zastanawiam się nad stanem ich psychiki. Czy polski show biznes tak ja w USA wymusza to, iż nasze celebrytki nałogowo zmieniają swój wizerunek poprzez różne zabiegi? Wszystkie stają się łudząco podobne  z napompowanymi, przerysowanymi ustami i tak dziwacznie wypukłymi kościami policzkowymi. Zaś co do ich oczu to wszystkie wyglądają jakoby miały najzwyklejszy wytrzeszcz, bowiem botoks na czole i korekta powiek powoduje nienaturalne podniesienie górnej części twarzy .
Joanna Przetakiewicz idzie w kierunku znanej nam z potwornego wyglądu Donatelli Versace.  Przytoczyć należy powiedzenie „brzytwa w rękach małpy może prowadzić do nieszczęść” i odnosząc sie do Przetakiewicz - im większe pieniądze w jej rękach tym bliżej jej do żaby mówiącej MARMOLADA .


















Patrząc na zdjęcia Agnieszki Szulim przed korektami,
trzeba przyznać, iż nie grzeszyła urodą. Po prostu wyglądała jak przeciętna dziewczyna. Zabiegi wpłynęły na nią pozytywnie  pomimo rybich ust i dziwnych rysów twarzy. Jednakowoż przerazić może jedna rzecz. Czy lekarze którzy robią gwiazdom zabiegi nie potrafią zachować więcej naturalności czy też sam lekarz jest stworem z mórz i oceanów?






A teraz ściankowa gwiazda, która oprócz wytrzeszczania oczu i składania ust w dziwacznych grymasach nic więcej nie potrafi. Trzymajmy kciuki za Natalię Siwiec póki jej wygląd aż tak mocno nie przeraża , bowiem z biznesu przez około 2 lata jeszcze coś może wyciągnąć. Potem już jej nawet pies z kulawą nogą nie zaprosi. Chyba, że powstanie za kilka lat program pt. „Dziwactwa i Rozmaitości”, a nasza gwiazdka wystąpi jako ryba na dwóch nogach.
Dla porównania przedstawiam zdjęcie matki Sylvestra Stallone, która przeraża swoją karykaturalnością całe Hollywood. Niedługo po polskich ulicach straszyć może nasza jakże "naturalna" Natalia. 















Kończąc moje rozległe wywody na temat symbiozy między człowiekiem, a zwierzęciem dochodzę do wniosku, że wszystko jest dla ludzi. Jestem za botoksem, jestem za kwasem hialuronowym, jestem za wszelkimi korektami brzydoty, którą u siebie dostrzegamy, ale na Boga… Opanujmy się wszyscy. Nie chciejmy wyglądać tak samo.

Pozdrawiam wszystkich zakręconych.

Niech moc będzie z Wami i pamiętajcie:

żebyśmy przez swój wygląd nie musieli znaleźć się na stole wigilijnym, bo pomylono nas z karpiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz